Idąc za ciosem. Tegoroczny maraton.
W dużym skrócie - Wojtka męczyła kolka, ale dobiegł w zamierzonym czasie. Kuba nie dobiegł do mety w ogóle, kontuzje wyeliminowały trening na wiele tygodni. I przed i po zawodach. Ten bieg skończył po 30+ kilometrach.
A dla mnie kwiecień w ogóle najszczęśliwszy nie był.